Dzień i noc, czyli nasz ostatni weekend.
Działo się, oj się działo...
Jedni się szkolili jak umiejętnie zaprezentować się innym, a przy okazji dobrze się ze sobą bawili. Były warszaty, kalambury i certifikaty. A sceneria baśniowo – wymarzona. Inni ciężko pracowali przy tak zwanym „krecie“ czyli tunelu podziemnym, który w ciemnościach przyjdzie kiedyś przechodzić, pewnie na czworakach. Ostatecznie jednego „kreta“ całkowicie udało sie zakończyć, drugi jeszcze wygląda jak zygzakowaty okop i odkryty poczeka na finał do wiosny. Teraz wykopany i zabezpieczony został przed aurą.
Kolejni rokładali „kałachała“. Kiedyś przyjdzie to robić na czas, dziś można było powoli opracowywać własną technikę.
Ostatni ładowali magazynki. Nie było łatwo. Wcisnąć 14 naboi nie jest rzeczą prostą. Był nawet konkurs. „Kozak“ odpuścił, chwała mu za to, on robi to z zamkniętymi oczami, powalczyć więc mogli inni. Najszybsi – Kuba razy dwa (Piechota i Albrecht) oraz Kacper (Głowa) w ciemnościach nocy wystrzelali swoją nagrodę.
Obok dziewczyny pod osłoną nocy rozciągały mięśnie i ćwiczyły szpagaty. Dyrektor raz w gabinecie przy dokumentach, raz z nami w internacie.
I tak upłynął nam weekend, całkiem pracowicie. A święta czuć już jest wszędzie. Dekoracje, światła i porządek w szafie w pokoju 21 !!! Podziwiać tylko jak można posprzątać.
Galeria zdjęć: